5.06.2006

Maj

Czas cos napisac bo pomyslicie ze was nie lubie albo ze cos mi się zlego stalo. Zapewniam wiec, ze u mnie wszystko w porzadku. Mam male problemy z zebem madrosci ale nie jest już tak zle, a poza tym mam zamiar się go w cholere pozbyc i bardzo możliwe ze za darmo (nie, nie dokonam samowyrwania przy pomocy ogolnodostepnych narzedzi typu mlotek, dluto czy kowadlo). Zab zostanie wyrwany przez Filipinczyka, który z zawodu jest weterynarzem ale który twierdzi ze „zab to zab” i czy slon czy czlowiek zasada ta sama „chwytasz mocno i ciagniesz az wyrwiesz”. Może nawet dostane jakies ichtejsze ziele na znieczulenie. Może jakas wizje będę miał? Mam nadzieje tylko ze mi koles nie zrobi wizjera na jedynkach i ze dobrego zeba chwyci. Takiej dziurki po zebie to nie trzeba chyba szyc co? Sama się zasklepi tak mysle. Także... nie wiem jeszcze kiedy ale szykuja się emocje. Musze się zastanowic kiedy do tego pana „doktora” pojsc, na razie po kilku dniach gdzie schudlem dwa kilo bo bolalo mnie jak jadlem, to jest teraz znosnie. Aha.. bo nie wytlumaczylem... nie chodzi o to ze zab rosnie... ja już go mam prawie calego. Chdzi o to ze nie mam na niego miejsca i mi dziurke w policzku zrobil (z tyci-tyci zakazeniem). Pomyslalem wiec ze jak taki paskud z niego to niech fika, bo jak zrobil to teraz to zrobi to tez i pozniej.
W pracy w porzadku. Ze wszystkimi się zaprzyjaznilem i ciagle się smieje teraz i gadam. Panuje tam bardzo kolezenska atmosfera. Na przerwach wszyscy ida palic. Przy rozmowie można donosnie beknac, a przeklinanie jest niemal obowiazkowe. Aha.. i nie panuje tu zasada „sciskania zwieraczy”. Czyli drodzy panstwo, nie trzymamy w sobie tylko dzielimy się przetworzonymi zapachami z poprzedniego dania. Tia.... ale sa tez i normalni ludzie. Generalnie wszystkich już znam i z kazdym gadam gdy tylko mogę. Kiedys zagadalem się na przerwie z kims tam i wracamy a tam w kolku pozostali i debatuja, wiec się pytam o czym rozmawiaja a oni w smiech. Okazalo się ze rozmawiali o mnie i szukali dla mnie ksywki, bo czesc z nich nie potrafila mojego imienia zapamietac (no, nie wymagajmy zbyt wiele od nich). Także, czesc z tych co to dzialaja na najwyzszych obrotach starajac się otworzyc puszke do konserw, uzywa mojej nowej ksywki „Snyckles”, a czesc pozostaje przy Rafael. Co to Snyckles? Okazuje się ze nic. Wymyslone totalnie slowo.. ale mi się nawet podoba. Pytanie.. kto z nich je zapamieta i dlaczego mam wrazenie ze nikt. Powiem jednak ze bardzo podoba mi się teraz w pracy i milo spedzam czas, naprawde.
W domu bajecznie. Ron miał zastrzyk Sterydow w kregoslup i przez dwa dni chodzil jak nakrecony (pomimo ze lekarze kazali mu się oszczedzac). Teraz kiedy zastrzyk przestal dzialac już nie czuje się tak super. Dzien przed zastrzykiem nie wiedziec w sumie czemu ale był totalnie zjechany- caly dzien był polprzytomny i spal co troche nas wszystkich przestraszylo. Zobaczymy jak się wszystko ulozy... wyglada na to ze będzie miał jednak operacje. To chyba jakis Chinski Rok Lekarza jest.
Do tego tak się ostatnio zrobilo ze miałem nieprzyjemna zwade z Ronem na temat Pepika. Sporo jest winy po mojej stronie....poszlo o to ze nie chcialem Pepika zawiesc gdzies tam i on musial. Problem w tym ze z mojego punktu widzenia wcale nie musial bo i Geri była w domu i przede wzystkim Ben. Nie rozumiem wiec czemu takie dziwne ultimatum powstalo „albo ja zawioze Pepika którego nie lubie, albo Ron go zawiezie i będzie zly”. No coz (jako ze ja na ustepstwa nie ide), wybralem oczywiście opcje numer dwa z bonusem który sam wymyslilem czyli.. „a robcie se co chcecie.. ja się zamykam w pokoju i mnie nie ma”. No i tak o to już trzeci dzien siedze w pokoju i wychodze tylko po prowiant i do pracy. Najlepsze jest to ze nie przeszkadza mi to jakos bardzo i wciąż uwazam ze wina nie jest (do konca) po mojej stronie i ze postapilem wlasciwie.
Pogodzilem sie juz ze wszystkimi. Bylem na imprezie u Deva gdzie podpalilismy drzewo i rzucalismy siekierami w drzewo jak Indianie. Wygal Ben trafiajac do celu w drzewie z odleglosci dziesieciu metrow TYLEM!! Aaaa... to zdjecie wyzej.. ze stalowa rura, ktora nam sluzyla jako armata.. ten tego.. zostala rozsadzona po wybuchu ponad pol kilogramowego specjalnego silnego srodka wybuchowego (specjalny rodzaj prochu). I ten.. fala uderzeniowa wybila okno 40metrow dalej, ha ha. Na 4th of July bedziemy mieli nowa, grubsza rure i sprobujemy poltora kilogramu.. z pewnymi obawami.
Z nowosci.. zlapalem gume i musialem wymienic cala opone bo byla nie do naprawienia. Tak sobie jechalem i cos mnie na prawo zarzucalo i tak jakos samochod krzywy... takze... no ale na szczescie nic zlego sie nie stalo, a ze bylem w miescie to odnalazlem majsterklepke i mi wszystko wymienil.
Spotkalem sie z Mel pare razy... no i poszedlem na impreze do Dava :) Jak zwykle dzialo sie. Rzucanie do drzewa przestalo byc smieszne wiec rzucalismy siekierka w siebie, a kazdy mial tarcze drewniana. Nikomu w sumie nic sie nie stalo.. choc czasem bylo dosc groznie. Juz czwarty dzien z rzedu palimy taki ogromny pien. To znaczy, nie sam pień bo jeszcze mamy mase drewna z innych miejsc. Generalnie robimy mega ognisko.. wczoraj na jakies cztery metry :) No i wlasnie niebezpiecznie bylo bo sie taki wysoki pilar majtnal w nasza strone i malo co jednej dziewczyny w twarz nie uderzyl... tia... no to nie bylo smieszne bo normalnie ja musnal. Mielismy do tego tony korsarzy... takze.. ciagle cos wybuchalo. O godzinie pierwszej w nocy ognisko nie spelnialo wymogow Dava, wiec postanowil ze nalezy cos do ognia dorzucic... no i tak zaczelismy wynosic dwie stare kanapy z Dava domu. Jedna spalilismy a druga na jakis czas oszczedzilismy, bo..... Kilka dni temu podczas naszych libacji Dave zaczal swoj "stary" samochod (truck) ciac pila i siedzenia wyrywac.. i sprayem napisy robic. Tak czy siak mamy takie super wygladajace auto- kabriolet.. z golym tylem. No i kanapa wlasnie wyladowala na nim. Po drugiej w nocy wiec, jako ze ja jedyny bylem trzezwy zabralem Dava i Bena na przejazdzke. Oni z tylu na kanapie saczyli piwo, a ja z przodu za kierownica. No i pedzimy po wertepach po ulicach, pare razy malo co na zakrecie kanapa z nimi nie wypadla LOL.. fajnie bylo. Pozniej wrocilismy i Dave zaczal wjezdzac samochodem w ognisko.. za ktoryms tam razem samochod utknal.. no i trzeba bylo w pedzie go wyciagac.. bo ten.. samochody maja bak z benzyna tak pomyslelismy, ha ha ha.. do tego zdazylismy uratowac kanape bo zaczela sie topic i prawie sie zapalila. Zdazylismy wyciagnac samochod pomimo ze jedna opona jest do wyrzucenia. Eh.. no i okolo trzeciej impreza sie skonczyla... ale podczas calej imprezy bylo kupe smiechu. Koles jeden spalil swoja ulubiona czapke, czego pozniej zalowal, jedlismy kielbaski, i ciagle sie wyglupialismy. Kolejna niesamowita impreza!!!
Ostatnimi czasy wychodze sobie na wypady rowerowe do "lasu". No i jezdze se po lesie, po wertepach, obok stawow i takich tam. Dzisiaj jednak zapieprzam normalna drozka z gorki, mialem pewnie 40-50km/h na liczniku, ktorego nie mam, i tak se zapieprzam, a tu nagle lina rozciagnieta miedzy drzewami na wysokosci roweru (oznaczenie czyjejs posesji). Dwie sekundy hamowania i pierdut, dwie sekundy latania i pierdut. No i przywitalem sie z zuzlem. Niczego sobie nie zlamalem, troszke sie pocharatalem tylko. Noge mialem troche bardziej rozwalona i myslalem ze moze nawet bedzie trzeba zszywac cos tam, ale okazalo sie ze "z malej rany duzo krwi".
Z nowosci to tak.. odnalazlem kilku znajomych z high school na myspace. Shaun skonczyl semestr i mieszka z nami tak wiec nudno nie jest. W piatek urzadzilismy popijawe.. oczywiscie ja wciaz nie pije. No i w sobote byla impreza u Dava.. niestety nie mam zdjec czego bardzo zaluje bo zrobilismy ognisko na jakies 7-8 metrow wysokie. Trzeba bylo stac z 15-20 od niego tak bylo goraca. Spalilismy pare opon no i oczywiscie pod koniec Dave wyniosl z domu dwie kanapy. Takze.. nawet jak czegos nie ma pod reka, to jest. Zaluje tylko ze nie mialem apraratu bo takie mega ognisko moze sie nie powtorzyc.
Musze z przykroscia dodac ze na jakis czas imprezy u Dava zostana chyba odwolane. Tego dnia co mielismy ognisko musialem wracac do domu bo nastepnego dnia pracowalem rano ale impreza trwala do czwartej nad ranem. Jak wiadomo wszyscy wciaz pili, a piwa u Dava jest zawsze pod dostatkiem... no i pozniej ktos wpadl na pomysl by pograc w "podaj dalej" no i nieszczesna zabawe toporkiem. Mnie tam nie bylo wiec nie wiem jak to sie stalo.. ale Dave zlapal toporek nie tak jak trzeba, czy cos i sobie zranil sobie dlon... do tego jego zona Miki.. gdy szla do domu przewrocila sie i rozciela sobie glowe. Aaaa.. no i do tego co poniektorzy sie troche przypiekli od ognia. Aaaa.. i sasiedzi sie pojawili podobno i zwrocili uwage ze maja troche juz dosyc wybuchow, pily mechanicznej, wystrzalow z dubeltowki, i wrzaskow o trzeciej nad ranem i ze w przyszlosci moze sie policja pojawic (takie gadanie... ).

24 Comments:

Anonymous Anonymous said...

Tia
Ja bym na twoim miejscu się nie bawił w takie "leczenie" zęba! rozcharatasz sobie pół twarzy a potem będziesz miał zakażenie na drugą połowę. I tyle zostanie z tej ślicznej buźki...

Przecież jak legalnie przebywasz w Stanach i jeszcze legalniej pracujesz to masz ubezpieczenie... więc fachowy dentysta ci to zrobi też za darmo... czy nie?

6:03 AM  
Anonymous Anonymous said...

A ja uwazam ze skretyniales z tym weterynarzem :) Moze sprobuj spiknac sie tam z jakims kowalem hobbysta - rezultat moze byc podobny :)

11:55 AM  
Blogger Seattle82m said...

Ubezpieczenie ktore mam w tej super pracy nie obejmuje w calosci opieki dentystycznej. Wszystko bedzie dobrze.. czuje ze profesjonalnie sie zajmie moim zebem. No bo co moze byc trudnego w wyrwaniu zeba???

4:41 PM  
Anonymous Anonymous said...

bez komentarza

12:30 PM  
Blogger Seattle82m said...

Stary.. imprezy u Dava sa normalnie nie do zaje***nia. Zawsze cos sie dzieje, choc przyznaje ze czasem sie zastanawiam czy oni sie dobrze czuja. Jednak zawsze jest mase, naprawde mase smiechu. Choc wczoraj wszyscy zamarli jak ten plonacy filar doslownie musnal twarz tej dziewczyny. Kurcze.. ale by bylo. Ciekawe co wymyslimy na nastepnej imprezie, ha ha. Cos mi sie wydaje ze predzej czy pozniej cos sie niedobrego stanie. No ale.. odpukac.

8:14 PM  
Anonymous Anonymous said...

tez mi sie nie chce pisac nic

3:45 AM  
Anonymous Anonymous said...

Następnym razem zróbcie tak żeby ją trafił... ale wtedy będzie fajnie!!!

9:04 AM  
Blogger Seattle82m said...

Eh tam.. nic sie nie znacie.. wy byscie tylko pili i film ogladali.. a to nie o to chodzi.. trzeba cos wysadzic, cos rozbic, cos spalic!!!

11:28 AM  
Anonymous Anonymous said...

Wpis na marzec 2007:

Dzisiaj stracilem ostatnia noge, kiedy trenowalem skoki z trampoliny do pustego basenu. Ale byla jazda! Zostala mi jeszcze prawa reka od przedramienia w gore oraz dwa palce od nogi w pudelku po zapalkach w szufladzie. Ale pewnie nie na dlugo, bo jutro impreza u Dave'a...

9:37 AM  
Anonymous Anonymous said...

Wpis maj 2007

Na naszym oddziale w szpitalu, gdzie jestesmy z Dave'm podlaczeni jako kadlubki, do kroplowki, respiratora i tlenu, swietnie sie bawimy! Ostatnio mielismy konkurs - kto dluzej wytrzyma bez tlenu oraz co sie stanie jak do kroplowki wstrzyknie sie wodke! Chcielismy tez pobawic sie defibrylatorem bo jestesmy rządni _wstrzasajacych_ przezyc! Niestety nie pozwolil nam na to brak rąk.

8:40 AM  
Blogger Seattle82m said...

Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin Jedrzeju!!!!!!!!

Odczepta sie od Dava...ostatnio bylem na jego imprezie i bylo super!!!

3:43 PM  
Anonymous Anonymous said...

a dzięki dzięki :)

a tak serio to dopisuję się do życzeń...

11:52 AM  
Blogger Seattle82m said...

to ja jeszcze dodam ze Dominika miala 22 urodziny.. to tak jakby ktos chcial jej spoznione zyczenia wyslac :)

8:10 PM  
Anonymous Anonymous said...

Ja też ja też sie dolaczam!

10:48 PM  
Anonymous Anonymous said...

Dzieki Wam wielkie,l

[tu trzy strony Bardzo Wzruszajacego Przemowienia, ktore niestety mi sie skasowalo, bo niechcacy zamiast Enter nacisnalem Ctrl-a Ctrl-x]

Pozdrowienia dla ministrow edukacji i rolnictwa.

2:05 AM  
Blogger Seattle82m said...

Jedrek.. to podobnie jak ze mna.. mialem A4 zyczen ale sie nie wkeily.

10:51 AM  
Anonymous Anonymous said...

moje sześć stron dopisywania się do życzeń zjadł mi pies...

12:36 PM  
Blogger Seattle82m said...

Ja jeszcze mialem piosenke specjalnie napisana i zaspiewana... ale kosiarka w tle wszystko zagluszyla wiec... no nie ma upominka muzycznego.

3:14 PM  
Anonymous Anonymous said...

ja nakręciłem film na podstawie życiorysu Jędrka, który opisał w mejlu jakiś czas temu ale nieopatrznie poszedłem z tym na prześwietlenie i sie niestety popsuł.

1:54 PM  
Blogger Seattle82m said...

Ja mialem rowniez dosc bogato rozbudowane opowiadanie pt "Cwiercwiecze z zycia Jedrzeja B" ale virus mi zjadl wiekszosc.. pozsotal mi tylko tytul i ostatni akapit ktory przytocze.
"Krzyk ustal i nastala cisza, krew krzepla powoli na podlodze obok jej stóp, jej twarz blada, oczy z niedowiara wpatrzone w tasak dzierzony w jego reku. "To koniec" pomyslal J. "Sama tego chcialas!" - krzyczal do niej. "Ty mnie do tego zmusilas!" kontynuowal zazarcie. Nie uslyszal jednak odpowiedzi. Wytarl zakrwawione rece o fartuch i wymamrotal pod nosem "ty i twoj pieprzony karp na swieta... jakby k*** nie mozna bylo j***** filetow kupic". Jego robota skonczona, mogl wrocic do budowy tostera z elementow zepsutej suszarki i pudelka po butach na tarasie, ktory w rzeczywistosci byl lewa burta jego "jachtu".

11:09 PM  
Anonymous Anonymous said...

Na Amazonie wkrotce powinna byc dostepna moja trzydziestotomowa biografia, napisan przez Tolkiena, z rozkladanymi kolorowymi planszami oraz trzygodzinnym filmem na DVD z Jamesem Stewartem jako mna. Moze juz w tym miesiacu, za jedyne 2 PLN z dostawa do domu i darmowymi frytkami.

Znajdziecie tam miedzy innymi dokladniejszy opis historii z karpiem (rowniez z punktu widzenia karpia) oraz wyjasnienie zagadki, dlaczego Andrzej Lopat nie nosil wasow.

5:46 AM  
Anonymous Anonymous said...

Ech, wlasnie dostalem mail od Amazona, w ktorym bardzo przepraszaja, ale skonczyly im sie frytki, a poza tym kot prezesa ma sraczke i caly naklad mojej biografi musial pojsc na przemial. Moze innym razem.

7:05 AM  
Anonymous Anonymous said...

Z tym kotem to wierutne kłamstwo!

David Beckham we wrześniu wydaje swoją nową książkę i Amazon bał się że twoja biografia przebije jego. Menago Beckhama zaszantażował Amazon żeby ci wycofali sprzedaż twojej książki, a dla pewności wykupili też całą dostawę ziemniaków do Stanów żeby też zabrakło frytek.

11:54 AM  
Anonymous Anonymous said...

może by tak jakis update?

10:24 AM  

Post a Comment

<< Home